5 Sztuk

Wejscie do Galeria Artefakt z plakatem Slow Art Day 2024
Slow Art Day 2024 w Galerii Artefakt

W ramach propagowania ruchu Slow Art z wielką przyjemnością włączyliśmy się do ogólnoświatowych obchodów Slow Art Day 2024. Wspólnie  z Misią i Piotrem Łukasiewiczami zorganizowaliśmy w ich galerii wystawę  5 SZTUK.

5 SZTUK to pięć obiektów i pięć środków wyrazu – obraz figuratywny, tkanina, obraz abstrakcyjny, grafika, i akcja artystyczna.

Jabłonka, będąca tytułem i zarazem przedmiotem akcji artystycznej rosła niegdyś przed  Pracownią Artefakt Piotra Łukasiewicza i Misi Łukasiewicz. Galeria bez specjalnej namowy zgodziła się gościć nasze przedsięwzięcie, a nawet je współorganizować. Napisałem rosła niegdyś, bo nie kwitnie, nie wydaje owocu, nie wypuszcza liści, a dendrolog powiedziałby zapewne, że to martwe drzewo, była jabłonka. Jednak jakby nie patrzeć stoi, wyciąga konary, stanowi oparcie, można sznur do niej przywiązać.

Akcja miała udowodnić, że jabłonka może też wpływać na otoczenie. Więc jabłonka jest czy jej nie ma? Jeśli lekarz orzeknie ustanie funkcji życiowych, to człowiek jest czy go nie ma? Usiłujemy sobie poradzić z tym nierozwiązywalnym dylematem rytuałem, metafizyką bądź pamięcią. Jeśli poezja Osoby, której krążenie ustało lata temu, czytana dziś budzi dreszcz. Jeśli muzyka wykonywana, bądź skomponowana przez Osobę, żyjącą zanim się urodziliśmy, nas zachwyca. Jeśli podążamy za myślą nieżyjącego już pisarza. Wreszcie jeśli porusza nas obraz namalowany przez Osobę w innym stuleciu, to ta Osoba istnieje czy nie?

Na szczęście od jabłonki do galerii jest tylko parę kroków. Za wejściem mijamy tkaninę (o której za chwilę) i rzuca nam się w oczy obraz, który Piotr, czyli autor, zatytułował Mizaru. Kikazaru. Iwazaru.  Jest to potrójny portret, ukazujący te właśnie postaci (tak, tak, w tradycyjnej, japońskiej wersji są to – za przeproszeniem – małpy), a właściwie jedną osobę, która – jak się wydaje – nie chce widzieć niczego, co nie zgadza się jej rutynowym oglądem świata. Nie słucha niczego co mogło by zburzyć wygodny stereotyp, a jej mowa to zestaw rytualnych zwrotów mających jedynie na celu podkreślenie przynależności do właściwej grupy. Myślę, że stosunek Autora do tej postaci wyrażają dramatyczne gesty i użyta paleta. A może: nie widzieć, nie słyszeć i siedzieć cicho to jedyny sposób na przetrwanie? Piotr sportretował MKI od tyłu, więc nie widzimy jego twarzy. Twarz jednak na pewno ma. Może Twoją, a może moją?

Tuż obok wisi obraz zatytułowany przez Joannę Jabłońską-Białowąs Trzy kolory. Turkusowy. Jest to obraz abstrakcyjny, nie pobudzający żadnego z obrazów zgromadzonych w naszej głowie. Nie można go dopasować do żadnego znanego stereotypu. Nie przedstawia. Nie komentuje. Nie pochwala i nie krytykuje. Jest jak Mandala. Utkana jednak pędzlem i farbą olejną – głównie turkusową. Mandala służąca jedynie medytacji, czyli wejrzeniu w siebie. Jedynie?

Po przeciwnej stronie zawieszono – wspomnianą wcześniej – tkaninę Magdaleny, a właściwie 24 prostokątne, o różnych rozmiarach i proporcjach, tkane, geometryczne kompozycje abstrakcyjne. Powtarzają się w nich kolory i skosy, ale każda jest osobna i skończona. Dopiero zszyte ze sobą wyraźnym ściegiem łączą się w precyzyjnie zakomponowany obraz – niczym muzyczna fuga. Stąd tytuł Fuga ES. Całość, choć zupełnie oryginalna, inspirowana jest genialnymi, ekspresyjnymi wedutami Czeskiego Krumlowa autorstwa Egona Schiele. Praca mówi o wzajemnych relacjach między szczegółem a całością. Czasem szczegół mówi o całości więcej niż ogólny plan. Czasem części współpracują aby stworzyć całościową kompozycję. Tu dodatkowo całość wpływa na odbiór poszczególnych elementów składowych.

A w głębi sali czai się Stary człowiek i morze 144. Jest to tytuł cyklu, a numer nie jest odzwierciedleniem pracowitości, tylko przezorności aby kolejne zapisywane kompozycje na pewno się nie „nadpisywały”. Tytuł cyklu jest skutkiem mojego wieku i fascynacji żywiołem jakim jest morze. Pozwolę sobie nie odpowiadać na pytania: „A jak pan to robi?” czy „Dla czego morze skoro ja widzę zupełni coś innego?”. Są to kompozycje graficzne zupełnie abstrakcyjne, wychodzące się z materiału fotograficznego. Choć jest on zrobiony na brzegu morza to nie przedstawia jego widoku. Są to różne faktury piasku, światła odbite przez wodę czy na przykład glony. Staram się do końca pozbawić je czytelności, a później poprzez wzajemne ich oddziaływanie wytworzyć nowy abstrakcyjny obraz. Akurat 144 miał przeciwstawić – widziane z daleka – złudzenie gładkiej, szklistej zielonej powierzchni, widzianemu z bliska szorstkiemu dywanowi ostrych, migoczących plamek w wielu odcieniach zieleni, żółci, błękitu, a nawet czerwieni. Ta dychotomia odnosi się do morza jako takiego. Z jednej strony to kojący jednostajny szum fal, za którym tęsknimy po wakacjach. Jednocześnie to brutalny, śmiercionośny żywioł, miotający samochodami, a nawet budynkami jak dziecięcymi zabawkami. To woda czyli ciecz. Stan skupienia materii, cechujący się tym, że przyjmuje kształt naczynia – jak uczą podręczniki. Mówiąc inaczej to naczynie wpływa na jej kształt. Wystarczy jednak odwiedzić wybrzeże Bretanii, południowo-zachodniej Portugalii, czy którejś z wysp wulkanicznych, żeby zobaczyć jak właśnie morze uformowało strome klify i fantazyjne figury w niezwykle twardych skałach granitowych lub bazaltowych. Oczywiście potrzebowało na to wielu milionów lat, bo to slow art. Stojąc na brzegu, nawet tak małego morza jakim jest Bałtyk, widzimy niemal nieskończony bezmiar wody. A inne morza i oceany są przecież wielokrotnie większe. Jeśli przemnożyć to przez (lekko licząc) średnią pięciokilometrową głębokość, to wyjdzie jakby nieskończona ilość wody. Ale, Ale.  Jednak gdybyśmy zmniejszyli średnicę kuli ziemskiej do 120 cm (taki duży globus, który jeszcze da się objąć ramionami), to wszystkie błękitne miejsca, czyli prawie 70% powierzchni pokryta była by pięciomilimetrową warstewką wody. I tylko tyle mamy do zaśmiecenia. Pamiętać trzeba, że wszystko co trafia do morza tam już zostaje. Wraca do nas jedynie destylowana woda w postaci deszczu. I tak od kilku tysięcy lat. Pamiętajcie o pięciu milimetrach.

To już koniec. Jeszcze tylko maleńka prośba. Czasem zdarza mi się przeczytać własne słowa w wypowiedziach innych osób. Jestem z tego bardzo dumny, lecz byłbym bardziej, gdybym był wspomniany jako autor lub gdyby został umieszczony link do naszej strony. Od takie oldskulowe przyzwyczajenie.

Więcej o akcji Slow Art Day i wystawie 5 SZTUK w zakładce Wystawy.

Scroll to Top