Wolna Sztuka – Slow Art
Sformułowanie Wolna Sztuka składa się z dwóch słów. Szczęśliwie pierwsze w języku polskim jest dwuznaczne. Wolna, bo niezależna od opinii lub wpływu środowiska, które wie lepiej. Czasem wie lepiej, ale my staramy się nie kopiować tego „lepiej” kosztem autentyczności. Oczywiście artyści zawsze inspirowali się, własną lub cudzą twórczością. Nawet buntownicy stawali na gruzach tego co już było. Oczywiście istnieje prężny ruch twórców zręcznie imitujących. Imitujących np. autentyczną sztukę intuicyjną lub samych siebie – nazywa się to znalezieniem własnego stylu, jeżeli to tylko przynosi efekt komercyjny, wymierny tym, po ile „chodzą” ich prace. Chcemy przedstawić nasze poszukiwania i inspiracje, wynikające z własnych doświadczeń i oparte o własne umiejętności. Własne, czyli nie do końca doskonałe, bo nikt nie jest doskonały.
Wolna sztuka / Slow Art – czyli wykonywana niespiesznie, z namysłem. Sztuka włókna jest taka z natury rzeczy. Jest tworzona mozolnie i wymaga przewidywania efektów. Nie można na końcu powiedzieć „bardzo pięknie ale te elementy powinny być przesunięte lekko w prawo, a te w górę”. Nie działa tu tajemna wiedza „undo”. A fotografia? Dziś każdy – czy chce, czy nie chce – jest wyposażony w kamerę. Może więc trzaskać fotki tysiącami i wybrać z tego pięć „fajnych”. Może też użyć, którejś z licznych aplikacji graficznych, aby jego zdjęcie wyglądało jak by upolował nocne mgły rozświetlone czerwcowym przedświtem. Tylko wyglądało. Jest też fotografia „oldskulowa”, gdzie do każdego ujęcia trzeba podchodzić z cierpliwością, wielokrotnie doświadczając rozczarowania okolicznościami przyrody. Lub zatrzymując tę jedną chwilę, która już nigdy się nie powtórzy.
Sztuka – kiedyś znaczyło to umiejętność tworzenia czegoś czego dotychczas nie było – artefaktu. Już „starożytni Grecy” uznawali istnienie sztuk wyzwolonych, to jest godnych wolnego człowieka, które prowadziły do tworzenia pojęć i rzeczy oryginalnych, przeciwstawianego prostej, powtarzalnej pracy dla zaspokajania codziennych potrzeb. Na skutek atomizacji kultury na odrębne dziedziny: religię, historię, edukację, naukę i sztukę, wyłącznie tę ostatnią zaczęto z nią utożsamiać. Oczywiście jest to proces trwający do dziś – o czym owym „starożytnym Grekom” nawet się nie śniło. Najpierw były to przedstawienia symboliczne, najczęściej religijne, przekazujące – głównie niepiśmiennej – publiczności idee i mitologię. Tę rolę przejęły traktaty drukowane, dzięki którym twórcy „mogli zająć się” tworzeniem iluzji. Z tego okresu pochodzą krajobrazy, portrety czy martwe natury, budzące powszechny zachwyt, bo są „jak żywe”. Fotografia położyła kres tym iluzjom. Pozostały impresje, czyli iluzje uczuć, wyrażane plastycznie czy muzycznie. Aż do czystej formy, kiedy twórca tworzy iluzję, że jest artystą.
Slow Art
W licznych galeriach zgromadzono kolekcje artefaktów ze wszystkich epok. Eksponaty zamawiane były przez konkretne osoby w celu ozdobienia, uwznioślenia konkretnego pomieszczenia, przy okazji dodając wartości fundatorowi. Każdy eksponat miał być w założeniu długo i wnikliwie kontemplowany przez właściciela, jego gości lub wiernych odwiedzających świątynie. Dziś od Petersburga po Madryt, od Kopenhagi po Rzym, nie wspominając o Paryżu – rzesze współczesnych galerników przepływają przez sale gromadzące wspaniałe kolekcje i rzucają coraz bardziej zmęczone spojrzenia na kolejnego Rembrandta, van Dycka, Rafaela lub El Greca. Byle by tylko dowiosłować do końca galerii. Temu przeciwstawia się ruch Slow Art, który zdaje się mówić: nie goń, zatrzymaj się i patrz tak długo, aż między tobą a tym co widzisz powstanie więź, której jesteś współautorem. Bo to właśnie jest sztuka.